Bazar Zamoyskich
Treść
Anonimowa krytyka za pomocą cudzych tekstów
"Zakopiański bazar polityczny" - tak nazywa się anonimowa strona internetowa, krytykująca działania zakopiańskich władz miasta. Bazar to nazwa jak najbardziej trafna, zważywszy poziom zamieszczanych tam komentarzy i sposób traktowania przez redakcję praw autorskich. Jak się okazuje, jest to inicjatywa byłego burmistrza Zakopanego Piotra Bąka.
Na stronie można znaleźć informacje kulturalne i sportowe, ale większość miejsca zajmują krytyczne komentarze pod adresem obecnych władz Zakopanego. Komentarze - mówiąc oględnie - mało wybredne. Przeczytamy m.in., o tym, że "jak gówienka wypływają to należy wysłać SMS do Solika (wiceburmistrza - przyp. red.). Pewnie nam podziękuje". Uzupełnieniem tych komentarzy są zamieszczane bezprawnie informacje z lokalnych gazet, m.in. podhalańskiego dodatku "Dziennika Polskiego" - oczywiście tylko i wyłącznie te, które krytykują obecne władze. Niestety, ze strony nie dowiemy się, kto redaguje "Zakopiański bazar polityczny", ponieważ redakcja woli krytykować anonimowo. Jedyne nazwiska, jakie pojawiają się na stronie, to nazwiska autorów wykorzystywanych bezprawnie artykułów.
Przedruki tekstów ze strony (także tych "pożyczonych") znaleźć można w miesięczniku "Wantule" wydawanym przez Narcyza Sadłonia, radnego gminy Kościelisko. Właśnie od niego dowiedzieliśmy się, że "Zakopiański bazar polityczny" to inicjatywa opozycyjnego Klubu im. Władysława Zamoyskiego, za którą stoi były burmistrz Zakopanego Piotr Bąk.
- Ja tej strony nie prowadzę. Za stronę odpowiada zarząd Klubu Zamoyskiego, którego jestem prezesem. Teksty z "Dziennika Polskiego" wrzucane są sporadycznie - powiedział nam wczoraj były burmistrz Zakopanego. Najwyraźniej rzadko odwiedza "bazarową" stronę. "Władza nie lubi jazzu" (13.05), "Redykołka wizytówką Zakopanego" (21.04), "Byrcynowie chcą budować" (7.04), "Dyrektor zakopiańskiego szpitala deweloperem?!" (27.03), "Budowa przejścia kontra karczma" (12.03) - to tylko kilka tekstów zamieszczonych na niej w ostatnim czasie bez wiedzy autorów i wydawcy gazety.
Prezes Piotr Bąk argumentował wczoraj, że jest to forma darmowej reklamy "Dziennika Polskiego". Na pytanie, dlaczego twórcy strony nie skontaktowali się w sprawie tej reklamy z redaktorem naczelnym lub dyrekcją oddziału podhalańskiego - nie potrafił odpowiedzieć.
- Przyjrzę się tej sprawie bliżej i dopełnimy wszelkich formalności lub po prostu przestaniemy zamieszczać państwa teksty - obiecał Piotr Bąk.
Wczoraj po rozmowie telefonicznej w naszej redakcji zjawił się Narcyz Sadłoń, przepraszając za zaistniałą sytuację. - To niedopatrzenie z mojej strony. Wydawanie pisemka traktowałem dość lekko. Nie zapytałem o zgodę na przedruki z "Dziennika", bardzo przepraszam za nieeleganckie zachowanie - powiedział. Słowa jak najbardziej na miejscu, tym bardziej że wypowiedziane przez człowieka, który dziennikarzy uważa za hieny żerujące na cudzym nieszczęściu. (RAV, KOV) , "Dziennik Polski" 2007-05-30
Autor: ea