Eksport z problemami?
Treść
Za niecały miesiąc na Podhalu ruszy skup jagniąt. - Mamy zaledwie jedną bazę, w której skupuje się jagnięta na eksport do Włoch. Jest ona niewystarczająca - nawet gdybyśmy przez 2 tygodnie, przez 24 godziny na dobę, skupowali jagnięta. Jest ich około 30 tysięcy! W powiatach tatrzańskim i nowotarskim powinny być 4 takie bazy - mówi Jan Janczy, dyrektor Biura Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu.
- Nie ma możliwości, by utworzyć więcej baz ze względu na rygorystyczne przepisy unijne - ucina wojewódzki lekarz weterynarii Krzysztof Ankiewicz.
Dyskusja dotycząca eksportu jagniąt oraz warunków ich skupu rozgorzała podczas wczorajszego posiedzenia Powiatowej Komisji Geodezji, Rolnictwa, Gospodarki Wodnej, Leśnictwa i Ochrony Środowiska.
Na Podhalu istnieje zaledwie jedna baza, w której skupuje się jagnięta. Znajduje się w Leśnicy. Może pomieścić 600-700 zwierząt. - W dodatku została wybudowana za prywatne pieniądze - mówi Jan Janczy. - Jedna baza to za mało, by sprawnie przeprowadzić skup przed świętami Wielkanocy. W roku ubiegłym skup przebiegł bardzo dobrze. Oficjalnie działała jedna baza, nieoficjalnie - ze 14 dodatkowych punktów. Czy wojewódzki lekarz weterynarii nie mógłby przymknąć oka na te dodatkowe punkty? - pyta Janczy. Dyrektor podkreśla, że dodatkowe bazy przydałyby się w Rabce, Czarnym Dunajcu, ewentualnie w Grywałdzie. - Nie wyobrażam sobie skupu tak dużej liczby jagniąt na tak małej powierzchni i w tak krótkim czasie!
Jak twierdzi jednak wojewódzki lekarz weterynarii Krzysztof Ankiewicz, w najbliższym czasie nie powstaną dodatkowe bazy. Powodem są rygorystyczne przepisy unijne. - Nie jesteśmy w stanie wystawić pełnej dokumentacji funkcjonowania takich punktów. Każda baza, czyli tzw. miejsce gromadzenia zwierząt, zostaje zapisana w elektronicznym systemie unijnym i ma własny numer. Jagnię kupione w takim punkcie może być bez trudu zidentyfikowane. Poprzez numer bazy, z którego wyszło zwierzę, eksperci unijni trafią - jak po nitce do kłębka - do danego hodowcy oraz lekarza weterynarii, który wydał zezwolenie na skup. - Unijni eksperci, którzy przyjadą na kontrolę, nawet z nami nie rozmawiają. Idą bezpośrednio do hodowcy i wszystkiego się od niego dowiadują. Poza tym, na podstawie elektronicznej bazy danych, świadectwa oraz dokumentów wiadomo, ile jagniąt wyszło z Podhala, co więcej - o której godzinie i z którego miejsca zostały kupione. Tych przepisów po prostu nie da się nagiąć. Można to było zrobić 3-4 lata temu, gdy nie byliśmy na celowniku. Nie możemy dopuścić do tego, by unijni eksperci złapali nas na kłamstwie. Może się to skończyć nałożeniem klauzuli zabraniającej eksportu żywych zwierząt z Polski do innych krajów członkowskich - mówi Krzysztof Ankiewicz.
- Hodowcy również muszą mieć świadomość, że standardy poszły w górę. Nie może dochodzić do takich sytuacji, że lekarz odrzuca jagnię z niesztowicą (schorzenie skóry - przyp. AGN), a gdy odwraca się, hodowca wpycha zwierzę do ładunku - dodaje powiatowy inspektor weterynarii Barbara Zelek. Zaproponowała ona sporządzenie dokładnego harmonogramu, który ułatwi skup.
- Harmonogram niewiele pomoże. Ciężarówka z Włoch może stanąć na Łysej Polanie, bo akurat śniegiem przykurzy, no i co z tego, że hodowca z Cichego przyjedzie na umówioną godzinę? Ucierpią tylko zwierzęta - odpowiada Jan Janczy. (AGN) , "Dziennik Polski" 2007-03-06
Zdjęcia: Agnieszka Szymaszek
Autor: ea