Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Galeria z dziecięcych marzeń

Treść

Malarstwo Grażyny Słowińskiej-Willner.

Malować zaczęła 3,5 roku temu, aby zrealizować swoje dziecięce marzenia. Teraz przenosi na papier najchętniej pejzaże. Fascynują ją drzewa - szczególnie niezwykle wyglądają te, które namalowała po wielkiej wichurze, jaka przeszła nad Słowacją, łamiąc w listopadzie 2004 roku drzewa w Tatrzańskiej Łomnicy i Starym Smokowcu.



Wernisaż wystawy "Portret własny źródła - inspiracje", Grażyny Słowińskiej-Willner, artystki z Niemiec, mieszkanki Hanoweru, a rodem spod Ojcowa, odbył się w sobotę w rabczańskiej galerii "Pod Aniołem". Jest to jej pierwsza wystawa w Polsce. Kilkadziesiąt prac będzie można podziwiać do 25 maja.

Obrazy są pełne naturalnych kolorów. Autorka nie lubi abstrakcji. Wiele jej prac to pejzaże, najbardziej fascynują ją drzewa, które często dodatkowo fotografuje. W jej pracach nie brakuje też kwiatów i zamków. Namalowała kilka portretów.

Do rabczańskiej galerii pani Grażyna i jej obrazy trafiły przypadkiem. - Mam tu rodzinę i znajomych. Kiedyś, podczas jednej z rozmów z kuzynką męża, Anną Stopką-Słowińską, malarką z Zakopanego, dowiedziałam się o tej galerii wiele pozytywnych rzeczy - mówi Grażyna Słowińska-Willner. - Potem Maria Rogowiec z Rabki powiedziała mi, że mogę tu wystawić swoje obrazy. Termin wystawy - z czego jestem bardzo zadowolona - zgrał się z moim urlopem, który w tym roku spędzam właśnie w uzdrowisku.

Choć Grażyna Słowińska farby do ręki wzięła przypadkiem, to jednak o malowaniu myślała od dziecka. - Już w dzieciństwie planowałam malować. Życie potoczyło się jednak inaczej... Mój tata wcześnie zmarł; wtedy mama ze Skały pod Ojcowem, gdzie tata był leśniczym, przeniosła się z nami do swojej mamy do Tylicza koło Krynicy. Mieszkałam tam i uczyłam się do 1981 roku, potem wyjechałam na Śląsk do męża. Po kolejnych czterech latach jako Ślązak o niemieckich korzeniach wyjechał do Niemiec. W 1987 roku wraz z dziećmi, już legalnie, wyemigrowałam do niego do Hanoweru. Malować zaczęłam na przełomie sierpnia i września 2003. Całkiem przypadkiem. Oglądałam wówczas program telewizyjny angielskiego malarza Boba Rossa. Pokazywał, jak malować pejzaże. Pomyślałam, że może by tak spróbować? Wzięłam kartkę papieru i farby plakatowe. Sprawiło mi to dużą przyjemność... Pewnego razu pokazałam prace wujkowi Adamowi Słowińskiemu, malarzowi obrazów na szkle. "Masz talent, próbuj dalej", powiedział i zapoznał mnie ze swym znajomym, profesorem Andrzejem Kreutzem-Majewskim, wykładowcą krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i głównym scenografem Teatru Narodowego w Warszawie. Pan profesor uczył mnie i doradzał. Pod jego kierunkiem kopiowałam sławnych malarzy, zadawał mi też takie "zadania domowe". Teraz malowanie stało się moim hobby.
(BES) , "Dziennik Polski" 2007-05-15



Autor: ea