Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Górale zawdzięczają mu najwięcej

Treść

Tadeusz Staich o swoim dzieciństwie pisał, że było przede wszystkim "wiejskie i zielone". Z Bobrka na horyzoncie widział góry, pisał o nich: "wielkie, boskie góry, których wtedy jeszcze nie rozumiałem, choć kołysały mnie gędźbą granatowych wieczorów, choć huśtały mnie w kolebce podmuchami wiatru". W takiej to wsi urodził się w 1913 r. Zainteresowanie górami zaczęło się w dziewiątym roku życia, kiedy to wakacje spędzał u swojego stryja, ks. Władysława Staicha, proboszcza w Klikuszowej. Tam po raz pierwszy zasmakował gór i tej prawdziwej historiografii. Stryj znany był z zamiłowania do historii i patriotycznych kazań w kościele Mariackim, wydał m.in. drukiem "Królewski orszak Marji: kazania majowe o świętych polskich" (1927) i "Mater ivini Mysterii" (1933). Tadeusz Staich obdarzony był darem mówienia, ubierania rzeczywistości w słowa obrazowo i metaforycznie. - Skończył Państwowe Padegogium przed wojną, a poza tym miał chyba jakieś geny. Rodzice byli nauczycielami, a on sam umiał bardzo szybko nawiązać kontakt ze słuchaczem i opanować jego myśli. Robił to z niezwykłą łatwością, a poza tym ten jego tembr głosu i wrodzone zdolności aktorskie - wspomina żona Zofia. Podhale zafascynowało go już w dzieciństwie, przejęty był ideami Orkana, Tetmajera, Witkiewicza. Do tego stopnia, że w czasie okupacji przyjmował pseudonimy nawiązujące do ich twórczości, np. Bartuś Bronikowski, redagował pismo konspiracyjne "Watra" i w nim właśnie wykładał idee regionalizmu Orkanowskiego. Tadeusz Staich zawsze podkreślał, że jest synem ziemi krakowskiej, a Podhale sobie wybrał. - Jak mieszkaliśmy w Krakowie, często powtarzał - zapamiętałam to jego powiedzenie - że pracując i działając na rzecz ziemi podhalańskiej, zaniedbał swoją ziemię krakowską, równie bogatą w obyczaje, kulturę, historię. Dlatego w latach 1985-86 jeździł z odczytami na spotkania właśnie po ziemi krakowskiej - do Chełmka, Bobrka, Gorzowa, do miejsc swojego dzieciństwa i młodości - powiedziała pani Zofia. Dużo pisał - do większych tematów przygotowywał się długo, gruntownie, inne potrafił "rzucać" na papier, a w wierszach długo szlifował każde słowo. Często cytował słynne zdanie z "Beniowskiego" Juliusza Słowackiego: "Chodzi mi o to, aby język giętki/ Powiedział wszystko, co pomyśli głowa" i rzeczywiście do tego się stosował w swojej twórczości. - Bardzo wiele felietonów powstawało natychmiast na malutkiej maszynie... Taka mała reporterska maszyna do pisania, którą otrzymał w prezencie jeszcze przed wojną od swojego ojca - wspomina Zofia Staichowa. - Na niej powstała większość jego felietonów pisanych bardzo często w pociągu, bo to było jak teraz laptop; ta maszyna była jego warsztatem. Wiersze natomiast pisał na gorąco, bardzo często na skrawkach papieru, bo zamieniał kroki na słowa, które stały się jego życiową dewizą. Pani Zofia wydała nawet taki tomik pt. "Kroki w słowach", do którego wstęp napisał prof. Jacek Kolbuszewski. Wiele osób chodzi jego ścieżkami, pani Zofia też, ale szczerze i z żalem przyznaje: - Nie byłam nigdy na Staichowej Perci, chociaż Wojciech Gąsienica-Byrcyn obiecał, że osobiście mnie tam zaprowadzi, ale latka nie te i pewnie mnie tam nie puszczą. Chodzę jego drogami po Spiszu, Orawie, które bardzo kochał, chodzę po krakowskich dolinkach jego szlakami i prowadzę tam wielu przyjaciół. Zapytałem panią Zofię, czy Tadeusz Staich tak ładnie i obrazowo malował jak mówił? Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi: - Nie malował, natomiast pięknie robił wycinanki, tak przepiękne, że nikt nie chce wierzyć, że takie cudeńka można wycinać z bibułki. Robił je do końca życia. W sierpniu br., w 20. rocznicę śmierci Tadeusza Staicha, na murze przy wejściu na Pęksowy Brzyzek odsłonięto tablicę jemu poświęconą. - To nowa inicjatywa mieszkańców Zakopanego, ks. dziekana Stanisława Olszówki, wojewódzkiego konserwatora zabytków, żeby zrobić ścianę pamięci o ludziach, którzy zasłużyli się dla Podhala, kultury góralskiej, a którzy spoczywają w innych miejscach Polski - mówi pani Zofia. - Pierwszą tablicę na tym murze poświęcono Tadeuszowi Staichowi. Była to przed wielu laty zgłoszona inicjatywa Franciszka Bachledy-Księdzularza. Pod tablicą w rocznicę śmierci pisarza podpisali się... górale. Pani Zofia chciała, by było "Podhalanie", ale Franciszek Bachleda-Księdzularz uzasadnił, że górale zawdzięczają mu najwięcej, a powiedział to góral z krwi i kości. RYSZARD M. REMISZEWSKI "Dziennik Polski" 2007-11-23

Autor: wa