Góry i tradycja
Treść
- W górach jestem u siebie. Wciąż zachwyca mnie uroda tej naszej skalnej ziemi. Kolory, przyroda Tatr, przestrzeń i zmieniające się widoki. Mam je tuż za oknem, na wyciągnięcie ręki, każdego dnia i nie zamieniłbym ich na żadne inne miejsce na świecie - wyznaje Andrzej Frączysty. Urodził się w 1950 r. w Kościelisku. - Od najmłodszych lat paśliśmy krowy, pomagali przy sianie - wspomina. - Mój dziadek był bacą, więc pomagałem mu też przy owcach. Szkołę podstawową ukończyłem w Kościelisku. Tam również rozpoczęła się moja, trwająca wiele lat, przygoda ze sportem. W szkolnej sekcji sportowej trenował nas pan Michalik - instruktor narciarstwa biegowego. Od piątej klasy byłem zawodnikiem klubu SN PTT. Trenowaliśmy latem i zimą biegając po górach, po Dolinie Chochołowskiej, Kościeliskiej, po Czerwonych Wierchach. Zawsze miałem czas, by w pięknym miejscu zatrzymać się i podziwiać krajobraz. Zachęcał nas do tego nasz trener. Dzięki niemu poznawaliśmy także topografię Tatr. Starał się otwierać nam oczy na piękno naszej górskiej ziemi. W ten sposób zacząłem poznawać tatrzańskie szlaki. Po ukończeniu szkoły podstawowej nie kontynuował nauki, tylko poświęcił się treningom sportowym. Startował wtedy w wielu zawodach krajowych i zagranicznych. Jako junior w 1968 r. zdobył tytuł wicemistrza Polski w biegach narciarskich. Rok później został powołany do wojska. Służył w Karpackiej Brygadzie WOP w Nowym Sączu, nie przerywając treningów. Karierę sportową kontynuował do 1977 r., startując w kadrze seniorów. W 1972 r. odbył kurs ratowników i został członkiem Grupy Tatrzańskiej GOPR. Przysięgę ratownika złożył rok później. Pracował jako ratownik sezonowy, ale szkoląc się zdobył stopień starszego ratownika. - Dzięki trenerowi Józefowi Zubkowi - opowiada - rozpocząłem naukę w wieczorowym liceum ogólnokształcącym. To był znakomity człowiek, narciarz, ratownik, przewodnik tatrzański. Wiele mu zawdzięczam. W 1978 r. zdałem maturę. Pracowałem wtedy w GOPR, miałem uprawnienia instruktora narciarstwa biegowego, ale chciałem mieć jeszcze inny zawód związany z górami. Wstąpiłem więc na kurs przewodnicki. W 1982 r. uzyskał uprawnienia przewodnika tatrzańskiego. Zaraz po kursie został członkiem Koła Przewodników Tatrzańskich i rozpoczął pracę zawodową. Przez wiele lat był etatowym przewodnikiem w Ośrodku Wypoczynkowym "Moszczenica" i w Funduszu Wczasów Pracowniczych w Ośrodku "Hyrny". Od 1998 r. prowadzi własną działalność przewodnicką. Aktualnie jest członkiem Klubu Przewodników TPN PTTK. - W szkole podstawowej - wspomina - należałem do zespołu regionalnego. Tańczyłem, śpiewałem i uczyłem się - od ojca - grać na skrzypcach. Przez kolejne lata grałem w wielu kapelach. Od 1973 r. jestem członkiem zespołu regionalnego im. Klimka Bachledy. Dziś z Jaśkiem Karpielem-Bułecką, Heniem Krzeptowskim i paroma innymi muzykantami tworzymy kapelę "Zakopiany". Od 1973 r. jest członkiem Związku Podhalan. Jako związkowy prelegent organizuje gawędy i spotkania regionalne dla turystów. Jest też od 1986 r. członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych. W 1998 r. został odznaczony prestiżową Nagrodą im. Oskara Kolberga. Sport, ratownictwo, przewodnictwo i muzykowanie nie zostawiały mu wiele czasu na inne zajęcia, ale dzięki tym wymienionym zwiedził niemal całą Europę. Był m.in. w Niemczech, Francji, Austrii, Hiszpanii, Włoszech i w Rosji. Gdy pytam o przewodnictwo, odpowiada: - Przewodnik to opiekun pierwszych górskich kroków. To ktoś, kto dostarcza informacji, zna drogę i dba o bezpieczeństwo na szlaku. Ale też zapoznaje z tradycją, kulturą regionalną i historią ludzi, którzy w tych górach żyli od wieków. Bez tej regionalnej wiedzy poznanie Tatr jest, moim zdaniem, niepełne. Tekst i fot. JERZY TAWłOWICZ "Dziennik Polski" 2007-09-27
Autor: wa