Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Grupa C: Holandia

Treść

Holandia - Włochy 3:0 (2:0) To był spektakl, to był świetny mecz, a Holandia zgłosiła aspiracje do mistrzowskiego tytułu. Podopieczni Marco van Bastena bezdyskusyjnie pokonali Włochów, a kilka akcji w ich wykonaniu znamionowało najwyższą klasę. Od początku meczu obie drużyny narzuciły ostre tempo, stąd kibice zgromadzeni na trybunach stadionu w Bernie nie mogli narzekać na brak emocji. Z biegiem czasu zaczęła się uwidaczniać przewaga świetnie dysponowanych Holendrów. Podopieczni Marco van Bastena atakowali z rozmachem, pomysłowo i, co najważniejsze, groźnie. W 18. min powinni objąć prowadzenie: Ruud van Nistelrooy minął już Gianluigiego Buffona, ale lekko trącony przez włoskiego bramkarza pogubił się i zmarnował fantastyczną okazję. Osiem minut później napastnik Realu Madryt zrehabilitował się - zza pola karnego przymierzył aktywny Dirk Kuyt, van Nistelrooy zmienił tor lotu piłki i Holandia objęła prowadzenie. Sytuacja wywołała mnóstwo kontrowersji, bo wydawało się, że zawodnik Pomarańczowych stał na pozycji spalonej. Stracony gol podłamał Włochów, piłkarzom van Bastena dodał wiatru w żagle. W 31. min mógł być jednak remis - po rzucie rożnym głową uderzył Luca Toni, piłkę z linii bramkowej wybił Giovanni van Bronckhorst. W odpowiedzi Holendrzy wyprowadzili kapitalną, popisową kontrę. Lewą stroną popędził bohater sprzed chwili, van Bronckhorst, dokładnie podał w pole karne do Kuyta, ten odegrał do Wesleya Sneijdera, a pomocnik "Królewskich" z Madrytu fantastycznym uderzeniem podwyższył na 2:0. To był cios, a kilka minut później mógł być nokaut. Van Nistelrooy znalazł się sam przed Buffonem, ale tym razem górą był włoski bramkarz. Po przerwie tempo nie osłabło, Włosi ruszyli do odrabiania strat, Holendrzy odgryzali się perfekcyjnymi kontrami. Italia miała swe szanse, Toni, Andrea Pirlo czy Alessandro del Piero mogli i powinni pokusić się o zdobycie bramki, ale fantastycznie bronił Edwin van der Sar. Okazji nie brakowało i Pomarańczowym, w 79. min wszystko stało się jasne: van Bronckhorst głową pokonał Buffona i pogrom mistrzów świata stał się faktem. To był jak na razie najlepszy mecz turnieju, a gra Holandii - chwilami popisowa. W takiej formie może sięgnąć po tytuł. Holandia - Włochy 3:0 (2:0). Bramki: Ruud van Nistelrooy (26.), Wesley Sneijder (31.), Giovanni van Bronckhorst (79. - głową). Żółte kartki: Nigel de Jong - Luca Toni, Gianluca Zambrotta, Gennaro Gattuso. Sędziował: Peter Froejdfeldt (Szwecja). Holandia: van der Sar - Ooijer, Boulahrouz (78. Heitinga), Mathijsen, van Bronckhorst - de Jong, Engelaar, Kuyt (82. Afellay), van der Vaart, Sneijder - van Nistelrooy (72. van Persie). Włochy: Buffon - Panucci, Barzagli, Materazzi (46. Grosso), Zambrotta - Ambrosini, Pirlo, Gattuso, Camoranesi (76. Cassano) - Toni, di Natale (64. del Piero). Pisk Rumunia - Francja 0:0 Pierwszy remis, pierwszy mecz bez bramek i pierwsza niespodzianka - inauguracyjne spotkanie w "grupie śmierci" zakończyło się wynikiem 0:0, który mógł zadowolić jedynie ciut niżej notowanych Rumunów. Zawiedli Francuzi. Obie drużyny wyszły na boisko z wyczuwalnym respektem wobec rywala. Zaskoczeniem była nieobecność w składzie Trójkolorowych Thiery'ego Henry'ego, którego zastąpił Nicolas Anelka. Przez pierwsze kilkanaście minut na zielonej murawie nie działo się nic ciekawego. Wzajemne badanie sił torpedowało ofensywne zapędy i o ile jeszcze taką taktykę Rumunów można było zrozumieć, o tyle postawa Francuzów była zaskoczeniem in minus. Dopiero po pół godzinie gry byli mistrzowie świata i Europy przypomnieli kibicom, że przyjechali na turniej walczyć o najwyższe cele. Po sprytnie rozegranym rzucie rożnym w pole karne zacentrował Franck Ribery, na szóstym metrze do piłki dopadł Anelka, uderzył głową, ale ponad poprzeczką. To była dobra okazja do zdobycia bramki. Kilka minut później znów w roli głównej wystąpił napastnik londyńskiej Chelsea. Ładnie przedarł się prawą stroną i kiedy wszyscy spodziewali się dokładnego dośrodkowania, zaskakująco strzelił z niemal zerowego kąta. To była bezsensowna decyzja, skazana na niepowodzenie. Rumuni czystych sytuacji sobie nie stworzyli, ale konsekwentnie realizowali plan taktyczny nakreślony przez trenera: przede wszystkim nie przegrać. Druga połowa rozpoczęła się od żwawszych ataków Francuzów. Pięć minut po wznowieniu gry ładną akcję przeprowadził Florent Malouda, zakończył ją silnym strzałem, minimalnie niecelnym. Kilka chwil później pokazał się as rumuńskiej drużyny Adrian Mutu. Powalony tuż przed polem karnym próbował sam wymierzyć sprawiedliwość z rzutu wolnego, ale trafił w mur. Szkoda, bo gdyby lepiej przymierzył, mógł poważnie zagrozić bramce bronionej przez Gregorya Coupeta. Do końca meczu wynik się nie zmienił, obraz gry także. Niby przeważali Trójkolorowi, ale z ich akcji nic nie wynikało. Zadowoleni z remisu Rumuni nie kwapili się do odważniejszych akcji, umiejętnie paraliżowali poczynania rywali, mądrze broniąc wyniku. Kibice goli zatem nie zobaczyli, składnych, efektownych akcji także. Remis jest na pewno niespodzianką, strata punktów może mieć duże konsekwencje dla Francuzów, którzy przed Euro nie ukrywali ogromnych aspiracji. Wczoraj ich nie udowodnili, zawodząc na całej linii. A Rumuni? Szkoda, że nie odważyli się zagrać bardziej na "tak", bo rywale byli do pokonania. Remis jest wynikiem sprawiedliwym. Rumunia - Francja 0:0. Żółte kartki: Daniel Niculae, Cosmin Contra, Dorin Goian - Willy Sagnol. Sędziował: Manuel Enrique Mejuto Gonzalez (Hiszpania). Rumunia: Lobont - Contra, Tamas, Goian, Rat - Cocis (63. Codrea), Radoi (90. Dica), Chivu, Nicolita - Mutu (78. Marius Niculae), Daniel Niculae. Francja: Coupet - Sagnol, Thuram, Gallas, Abidal - Ribery, Makelele, Toulalan, Malouda - Anelka (72. Gomis), Benzema (78. Nasri). Pisk "Nasz Dziennik" 2008-06-10

Autor: wa