Impas trwa
Treść
Trasa narciarska na Gubałówce wciąż jest zamknięta, ale z jej dolnej części korzystają miłośnicy jazdy na sankach Fot. Michał M. Kowalski Na Podhale wreszcie dotarła wyczekiwana zima, ale trasa narciarska na Gubałówce wciąż jest nieczynna. Rozmowy rodziny Byrcynów z radą nadzorczą Polskich Kolei Linowych nie doprowadziły do żadnego przełomu w sprawie, ale - jak zapewniają Byrcynowie - idą w dobrym kierunku. Impas na Gubałówce trwa już drugi sezon. We wrześniu zeszłego roku Polskie Koleje Linowe zaproponowały właścicielom gruntów położonych na trasie narciarskiej utworzenie spółki. Wkładem do spółki ze strony właścicieli byłoby prawo dzierżawy gruntu, a ze strony PKL - grunty i maszyny służące do utrzymania trasy. Byrcynowie odrzucili jednak propozycję, twierdząc, że stawia ona PKL w uprzywilejowanej pozycji. W grudniu z rodziną Gąsieniców Byrcynów spotkała się rada nadzorcza Polskich Kolei Linowych z jej przewodniczącym Adamem Długajczykiem. W roli mediatora wystąpił burmistrz Janusz Majcher. Spotkanie trwało ponad trzy godziny i nie doprowadziło do żadnego przełomu, ale rozmowy miały być kontynuowane. - Z tego, co wiem, nie ma żadnego postępu w negocjacjach, ale proszę w tej sprawie rozmawiać z burmistrzem Januszem Majchrem - powiedział nam Jerzy Laszczyk, prezes Polskich Kolei Linowych. - Cały czas czekamy na ofertę państwa Byrcynów. - Rozmowy trwają, ale burmistrz w nich nie uczestniczy - dowiedzieliśmy się z kolei od Ewy Matuszewskiej, rzecznika prasowego zakopiańskiego Urzędu Miasta, która odesłała nas do Kacpra Gąsienicy-Byrcyna. - Rozmowy z radą nadzorczą Polskich Kolei Linowych są kontynuowane, ale nie udzielamy na ich temat żadnych informacji. Mogę powiedzieć tylko tyle, że zmierzają w dobrym kierunku - powiedział nam Kacper Gąsienica-Byrcyn. Tymczasem prezes Laszczyk podkreśla, że jeżeli w najbliższym czasie nie zostanie osiągnięty kompromis, PKL uruchomi w przyszłym sezonie trasę w innym miejscu Gubałówki. - Myślimy nad tym, ale nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Teren jest tak skonfliktowany, że cokolwiek nie powiem, to może zostać źle odebrane - mówi Jerzy Laszczyk. - Chcemy przeprowadzić tę sprawę na zasadach rynkowych. Zresztą tak samo staraliśmy się załatwić to w przypadku obecnej trasy, ale na drodze stanął nam upór jednej rodziny. (KOV), "Dziennik Polski" 2007-01-31
Autor: ea