Jeszcze powalczę o Polskie Radio
Treść
Z Krzysztofem Czabańskim, prezesem Zarządu Polskiego Radia SA, rozmawia Jacek Dytkowski Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji powinien opiniować sytuację w Radzie Nadzorczej Polskiego Radia? - Myślę, że pan przewodniczący ma jednak tytuł do tego, by coś powiedzieć na temat rady nadzorczej, a przynajmniej ją ocenić. Dlatego że to KRRiT wybiera RNPR w mediach publicznych, a tylko jedno miejsce obsadza minister Skarbu Państwa. Od momentu jej powołania KRRiT nie ma jednak żadnych w niej wpływów w sensie formalnoprawnym. Nie ma ona tutaj nic "do powiedzenia", bo rady nadzorcze są niezależne, powoływane na całą kadencję, a ich członkowie kierują się tylko własnymi chęciami. W tym sensie rozumiem pana przewodniczącego, że nie chce wypowiadać się w sprawie autonomicznej RNPR. Ale ponieważ KRRiT powołuje te rady, myślę, że może też ona mieć swoje zdanie na temat tego, jak one funkcjonują, czy są przez nią oceniane dobrze czy też źle, itd. W tym sensie jakieś zdanie mieć można, choć oczywiście wszystkie rady są w pełni autonomiczne. Jak Pan ocenia sytuację w Radzie Nadzorczej Polskiego Radia? - Nie chcę się wypowiadać ani oceniać RN i nie chciałbym, żeby było to tak odebrane. Niezręczna sytuacja zaistniałaby wówczas, gdyby prezes, który kieruje pracami Zarządu PR, oceniał pracę innego, kontrolnego organu spółki, jakim jest rada nadzorcza. Byłoby to niestosowne, więc chcę tego uniknąć. Tym niemniej muszę otwarcie powiedzieć, iż pewne dążenia niektórych członków RNPR, ujawnione zwłaszcza przez pana przewodniczącego Adama Hromiaka, budzą mój głęboki niepokój. Otóż są to działania zmierzające do tego, żeby bieżący bilans Polskiego Radia został wyzerowany, tzn. aby koszty ucięto do wielkości przychodów bieżących. Przypomnę, że bieżące przychody w tym roku stanowią już ponadtrzydziestomilionową dziurę budżetową, jeżeli chodzi o abonament. O tyle złotych do końca trzeciego kwartału - dokładnie o 32 mln zł - są mniejsze przychody z tytułu abonamentu, a do końca roku być może wzrosną one o około 37, a nawet 40 mln złotych. Jakie konsekwencje pociągnie zerowy bilans? - Wymaganie czy dążenie do tego, żeby bilans wyszedł na zero, oznacza, że te czterdzieści milionów złotych trzeba będzie znaleźć również w kosztach bieżących. A to by oznaczało praktycznie likwidację działalności programowej Polskiego Radia oraz być może usunięcie różnych komórek, m.in. zespołów itd. Jest to absolutnie nie do przyjęcia, bo oznaczałoby to dewastację Polskiego Radia. Przypomnę, że Zarząd PR pod moim kierownictwem wypracował za czasów swojej kadencji kilkadziesiąt milionów złotych rezerwy finansowej. Jeżeli dodamy do tego jeszcze to, co zastaliśmy - czyli stan kilkunastu milionów złotych rezerwy wypracowanych przez poprzednie zarządy, będzie to oznaczało, że w sumie w 2008 r. wkroczyliśmy z blisko pięćdziesięciopięciomilionową nadwyżką finansową na koncie. Jest więc z czego finansować ubytek abonamentowy. A proszę zauważyć, że Polskie Radio się "nie zwija", ale rozwija, pomimo tego krachu abonamentowego, co jest możliwe dzięki temu, że sami finansujemy tę dziurę budżetową z własnych środków i zapasów. Moim zdaniem, należy to robić konsekwentnie i do końca, kiedy tylko będzie to możliwe i bronić absolutnie tego poziomu programowego, jaki jest w tej chwili wypracowany przez Polskie Radio. Dążenia niektórych członków rady nadzorczej, a zwłaszcza pana przewodniczącego Hromiaka, który daje temu wyraz w mediach - stąd o nich wiemy - są zatem głęboko niepokojące. Według mnie, są one bardzo groźne dla przyszłości Polskiego Radia. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-06
Autor: wa