Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kiedy pęknie zakopiański balon?

Treść

Mieszkańcy: Antałówki, Gubałówki, Pardałówki i innych zablokowanych przepisami o powołaniu do życia Parku Kulturowego Kotliny Zakopiańskiej zapowiadają kierowanie do sądu spraw przeciw miastu Zakopanemu. Domagać się będą odszkodowań za pozbawienie możliwości rozwijania inwestycji budowlanych na zakupionych lub odziedziczonych działkach. - Dajcie nam żyć i mieszkać na działce, którą kupiliśmy za koszmarne pieniądze. A teraz musimy z dwójką dzieci wegetować na 30 metrach, bo przepisy uchwalone przez gminę zabraniają nam postawienia domu! - wołała jedna z mieszkanek Pardałówki. - To nie moja wina, że odziedziczyłem działkę po schorowanych rodzicach - wtórował jej sąsiad. - Jesteśmy uczciwymi ludźmi. Oni tu mieszkają osiemdziesiąt lat, ja pięćdziesiąt. I nie mogę się budować. Przecież na 600 metrach nie zrobię deweloperki. Na wczorajsze obrady Komisji Urbanistyki, Architektury i Planowania Przestrzennego Urzędu Miasta Zakopanego przybyło kilkadziesiąt osób, żywotnie zainteresowanych jednym tylko punktem obrad. A były nim wyłączenia niektórych terenów z granic Parku Kulturowego Kotliny Zakopiańskiej. Rada Miasta poprzedniej kadencji uchwaliła przed dwoma laty powstanie Parku Kulturowego Kotliny Zakopiańskiej, by bronić miasto przed nadmierną zabudową ze strony firm deweloperskich. Niestety, sprawdził się czarny scenariusz: deweloperzy mają się świetnie, powstają kolejne obiekty, osiedla i apartamentowce, a indywidualni inwestorzy, jakimi są mieszkańcy - dostają odmowy na postawienie nawet niewielkich obiektów. - Mieszkam na Kotelnicy. Dookoła mam mieszkalne budynki sąsiadów, a na swej działce w środku nie mogę postawić nawet małego domku o wymiarach pięć na pięć metrów - żaliła się wczoraj jedna z zakopianek. Ze względu na tego typu przypadki radni postanowili natychmiast odbyć wizję lokalną w wielu zapalnych punktach miasta, wobec których powinny zostać podjęte decyzje o wyłączeniach z granic Parku Kulturowego. - Płacimy podatki! Czekamy latami, uczciwie na wasze decyzje. A teraz czujemy się okradani! Czy jest ktoś góralem, czy nie, prosimy was jako radnych o pomoc! - apelowali do radnych mieszkańcy licznie przybyli na obrady komisji. Naczelnik Wydziału Urbanistyki i Architektury Przemysław Stefanik przypomniał, że przygotowana uchwała o wyłączeniach różnych terenów z granic Parku Kulturowego ma w swym uzasadnieniu wiele kryteriów, na podstawie których będzie można wyłączyć dane działki. - Przede wszystkim działki dawniej przeznaczone pod zabudowę. Dalej, granice parku nie będą przecinać małych działek i nieruchomości, a w przypadku dużych terenów będą je dzielić racjonalnie, linia graniczna parku nie będzie miała wcięć, a tam, gdzie będzie to celowe dla rozwoju miasta będą kolejne wyłączenia. Dodał, że poprzednia uchwała o wyłączeniach danych terenów miała uchybienia ze względu na zbyt szybkie tempo prac. Wyłączono przykładowo las na Bystrem i fragmenty Równi Krupowej, a pozostawiono w parku tereny o intensywnej zabudowie, które zawsze były budowlane, a także wiele obiektów typu oczyszczalnia ścieków, szkoły podstawowe itp., które nie stanowią żadnej wartości chronionej ustawą o Parkach Kulturowych. Stąd setki wniosków od mieszkańców, odnośnie zmiany granic parku. - Park Kulturowy w ponad 90 procentach bije w mieszkańców, a nie w deweloperów. Ci, co mieli święte prawo się budować na swoim, albo stawiać dom dla dzieci przychodzą do nas żebrać o coś, co im się słusznie należy - podkreślił radny Leszek Dorula. Zaznaczył, że nie można za działalność jednego dewelopera karać dziewięćdziesięciu mieszkańców. - Jeśli tego nie zmienimy, to ja będę głosować przeciw istnieniu Parku Kulturowego w Zakopanem - i za to stwierdzenie sala nagrodziła go gromkimi brawami. Radny Jerzy Zacharko ostrzegał, że jeśli poczynione zostaną wyłączenia terenów z parku, to np. na Antałówce powstanie kolejnych sześć wielkich osiedli deweloperskich. - Pompujemy miasto jak balon! Aż pęknie! Dajmy działać mieszkańcom, niech stawiają pensjonaty, żeby ich dzieci nie wyjeżdżały za zarobkiem za granicę. A nie zewnętrznym inwestorom. Dokąd będziemy budować więcej hoteli, a wodę do nich będziemy nosić w wiadrach? - denerwował się radny Robert Kłak przypominając, że miasto nie nadąża z rozbudową infrastruktury dla powstających jak grzyby po deszczu inwestycji. (RAV) "Dziennik Polski" 2007-11-09

Autor: wa