Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na początku przewodnickiej drogi

Treść

Przewodnictwo tatrzańskie może mieć wiele form - mówi Piotr Gruszka. - Są pewnie też tacy przewodnicy, którzy tatrzańskie drogi traktują tylko jako etap szkoleniowy, przygotowujący ich do większych, alpejskich czy himalajskich celów. Myślę jednak, że Tatry same w sobie mogą być celem oraz spełnieniem marzeń przewodnika, turysty czy wspinacza, bo to piękne góry. Dla wielu - najpiękniejsze na świecie.

Urodził się w 1977 r. w Zakopanem. - Od dziecka wędrowałem po górach z ojcem, ale na dobre rozsmakowałem się w górskich eskapadach dopiero w średniej szkole - opowiada. - Zostałem wtedy członkiem drużyny harcerskiej. Właśnie z harcerzami poszedłem pierwszy raz wspinać się na skałkach. I tak to się zaczęło. Jeździliśmy na biwaki i obozy, wspinali się często, nie ograniczając naszych górskich wędrówek tylko do Tatr. Poznałem wtedy Niżne Tatry, Małą i Wielką Fatrę, Raj Słowacki.

Ukończył zakopiańskie liceum ogólnokształcące. W średniej szkole, gdy zasmakował wspinaczki skałkowej, odbył kurs taternictwa jaskiniowego i został członkiem Speleoklubu Tatrzańskiego. Wspinał się w największych tatrzańskich jaskiniach m.in. w Wielkiej Śnieżnej, Ptasiej Studni, Nad Kotlinami, Wielkiej Litworowej, Bańdziochu Kominiarskim i in. Po maturze rozpoczął studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej. Jako student był członkiem regionalnego zespołu "Skalni". Mówi, że dzięki temu miał kawałek Zakopanego w Krakowie. Studiując, jednak każdą wolną chwilę spędzał w domu, poświęcając wiele czasu na tatrzańskie wspinaczki. Wtedy też podszlifował swoje umiejętności narciarskie i po zakupieniu odpowiedniego sprzętu rozpoczął uprawianie narciarskiej turystyki wysokogórskiej. W 1998 r. został członkiem Klubu Wysokogórskiego. W Krakowie był też członkiem Sekcji Wspinaczkowej AZS. - W tygodniu wspinaliśmy się na sztucznych ściankach, a w soboty i niedziele w Tatrach - dodaje. Jeszcze w czasie studiów odbył szkolenie i staż ratownika górskiego. Studia ukończył w 2001 r., a dzień po obronie pracy magisterskiej został zaprzysiężony jako ratownik w TOPR.

Po studiach pracował przez kilka miesięcy w firmie komputerowej, a następnie - jako informatyk - przez półtora roku w zakopiańskiej spółce wodociągowej SEWiK. Postanowił jednak przeżyć coś nowego. - Trochę z ciekawości - śmieje się - a trochę, jak większość, za chlebem wyjechałem za ocean. W Stanach byłem dwukrotnie - między wyjazdami pracując w Zakopanem jako sezonowy ratownik TOPR.

Gdy wrócił już na stałe, ukończył kurs przewodnicki, uzyskując w 2003 r. uprawnienia przewodnika tatrzańskiego. - Wspinałem się, chodziłem po jaskiniach, byłem ratownikiem górskim, więc wydawało się, że naturalnym, kolejnym krokiem tatrzańskiej edukacji musi być przewodnictwo - wyjaśnia. Dziś jest członkiem Stowarzyszenia Przewodników Tatrzańskich im. Klemensa Bachledy. Pracuje społecznie na rzecz stowarzyszenia, będąc twórcą i administratorem strony internetowej reklamującej tatrzańskie przewodnictwo. Stara się też intensywnie podwyższać kwalifikacje: ukończył szkolenie przewodnickie II klasy i jest w trakcie zdobywania uprawnień instruktora narciarskiego, mając za sobą zimowe egzaminy praktyczne. Dużo fotografuje na górskich i jaskiniowych wyprawach, a jego zdjęcia można oglądać na stronach internetowych. Zwiedzał Alpy i Góry Skaliste, ale marzenia o wielkich górach odkłada na przyszłość, twierdząc, że na razie ma jeszcze w Tatrach wiele miejsc do realizacji swoich górskich ambicji.

- Tatry to moje miejsce - mówi. - Już zakosztowałem smaku przewodnickiego życia, a gdy się raz spróbuje, trudno jest zamienić je na coś innego. Wciąż szukam własnej drogi - prowadzę wycieczki wysokogórskie i grupy integracyjne, połączone np. z elementami szkolenia skałkowego. Radość daje mi każdy pobyt w Tatrach, nawet te łatwe spacery po reglowych dolinach w towarzystwie ludzi, którym mogę pokazywać piękno naszych gór. Tekst i fot.: JERZY TAWŁOWICZ


"Dziennik Polski" 2006-07-20

Autor: ea