Na Podhalu upada tradycyjny przemysł skórzany
Treść
Tylko w tym roku zamkniętych zostało już ponad 40 przedsiębiorstw sektora skórzanego w Nowym Targu i okolicach. Wiele innych zakładów znacznie ograniczyło produkcję i zwolniło część pracowników. Te problemy są w pewnym stopniu związane z niskim kursem dolara i euro, ale akurat na Podhalu o wiele gorsze konsekwencje spowodowało wejście Polski do strefy Schengen - zablokowanie naszej wschodniej granicy, skąd przyjeżdżało najwięcej kupców na nasze buty i odzież skórzaną. Problem jest związany przede wszystkim z zaostrzeniem procedur przyznawania wiz obywatelom Ukrainy, Rosji i Białorusi. Wielu kupców zza wschodniej granicy narzeka na to, że muszą bardzo długo czekać na wizę, co powoduje, iż nie można planować interesów, bo nikt nie wie, kiedy będzie mógł przyjechać do Polski. Nasze służby dyplomatyczne twierdzą, że starają się upraszczać procedury przyznawania wiz, ale jesteśmy związani przepisami obowiązującymi w strefie Schengen. Wobec tego wschodni klienci zaczęli szukać nowych dostawców, co wykorzystały firmy z zachodniej Europy, ale największe korzyści z wypadnięcia Polski z rynków Rosji i Ukrainy odnieśli Turcy. To oni zajęli nasze miejsce, przejmując intratny handel wyrobami skórzanymi, głównie kożuchami i futrami, gdyż kupcy ze wschodniej Europy mogą przyjeżdżać nad Bosfor bez żadnych przeszkód. Problemy Polski szybko zauważyli także producenci z Włoch i Niemiec, którzy zainwestowali w produkcję wyrobów skórzanych w Turcji, aby stamtąd wywozić je bardziej na północ. Teraz nawet na Podhalu łatwiej jest kupić turecki kożuch niż nasz krajowy. Sytuację pogarsza jeszcze bardziej brak ustawy o ruchu przygranicznym, dzięki któremu miały odżyć sklepy i bazary w miastach leżących na naszej wschodniej i północnej granicy. Strefa Schengen ukróciła bowiem w znacznym stopniu działalność "mrówek", drobnych handlowców, którzy na krótko przyjeżdżali do Polski, kupowali buty i ubrania na bazarach, a potem sprzedawali je u siebie. - Ustawa miała być gotowa jeszcze w czerwcu, ale na planach się skończyło. Teraz mówi się o terminie jesiennym. Najwięcej tracą na tym nasi przedsiębiorcy - podkreśla Kazimierz Klepaczewski, prezydent Polskiej Izby Branży Skórzanej. - Blokada handlu ze Wschodem uderzyła w cały nasz przemysł skórzany, ale najbardziej straciło na tym Podhale - dodaje. Jak wynika z danych zgromadzonych przez PIBS, tylko w tym roku zaprzestano produkcji w ponad 40 zakładach. Wiele innych może spotkać to samo, ale na razie "tylko" ograniczają one produkcję i zwalniają część pracowników. Jeśli jednak szybko nic się nie zmieni, kryzys w branży może być jeszcze głębszy. O tym, że sytuacja nie jest dobra, świadczy choćby cięcie wydatków w przedsiębiorstwach na promocję, reklamę i udział w targach i wystawach. W ten sposób firmy tracą szansę na zdobycie nowych klientów. Niestety, podhalańskie zakłady, głównie z sektora futrzarskiego, mają ograniczone możliwości zbytu. Rynek krajowy się kurczy, bo z powodu dość łagodnych zim coraz mniejsze jest zapotrzebowanie na futra i kożuchy, podobnie jest w zachodniej części Europy. Eksport na rynek USA i Kanady już dawno przestał się opłacać z powodu niskiej wartości dolara wobec złotówki. - Dlatego tak dużo firm bankrutuje - mówi Klepaczewski. Być może część zakładów byłaby w lepszej sytuacji, gdyby nie nasze przepisy podatkowe. Produkcja w znacznej części firm musi odbywać się ręcznie i mimo postępu technologicznego człowiek jest niezastąpiony nawet przy ponad 90 proc. czynności. Dlatego od dawna przedsiębiorcy zabiegają, aby takie zakłady mogły korzystać z zapisów ustawy dotyczącej rękodzieła. Miałyby wtedy prawo przede wszystkim do preferencyjnej, 7-procentowej stawki VAT, gdy teraz muszą płacić 22 proc. podatku. Ale kolejne rządy jak na razie są głuche na te postulaty, choć w krajach zachodnich takie preferencje są stosowane. Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-08-22
Autor: wa