Potwierdzenie słusznej drogi
Treść
Po serii startów w Pucharze Świata powróciła do Zakopanego dwójka polskich najlepszych panczenistów: Katarzyna Wójcicka i Konrad Niedźwiedzki. Na drugi dzień po przylocie oboje przeprowadzili trening na obiektach COS-u w sali... zapaśniczej. W ostatnich zawodach w Moskwie Katarzyna Wójcicka zajęła 4. miejsce na 1500 metrów. Najlepsze, jakie dotychczas uzyskał polski zawodnik w sportach zimowych w tegorocznych pucharach. - To jak na razie moja najlepsza lokata w zawodach pucharowych i oczywiście jestem z tego bardzo zadowolona. Uzyskaliśmy potwierdzenie słuszności drogi, jaką wyznaczył nam nowy trener kadry Krzysztof Niedźwiedzki. Sama czwarta lokata jest ważna, ale ważniejsza jest przynależność do światowej czołowej najlepszych łyżwiarek. To już nie jest tak, jak w poprzednich sezonach, gdy kwalifikowałam się do grupy A, po czym z niej wypadałam. Jest wyraźny postęp, a mam nadzieję na jeszcze lepsze rezultaty. Konrad Niedźwiedzki, który dopiero w ubiegłym roku wywalczył sobie prawo startu w łyżwiarskiej elicie, dwukrotnie zajął miejsce w pierwszej "dziesiątce", ale zaczął od 15. lokaty w Heerenveen. - Z dotychczasowych trzech pucharowych występów zadowolony jestem tylko z biegu na 1500 metrów w Berlinie, gdzie zająłem dziewiąte miejsce. Zupełnie nie wiem, co się stało w Heerenveen. Niby zrobiłem wszystko dobrze, a czas, jaki uzyskałem, był gorszy od wyników ze sprawdzianów przedsezonowych. W Moskwie zająłem dobre, dzisiąte miejsce, ale uważam, że znowu nie pobiegłem najlepiej. Po ostatnich zawodach i uroczystej kolacji podsumowującej pierwszą część pucharowych zmagań łyżwiarze udali się na moskiewskie lotnisko i tu czekała ich niespodzianka. Z powodu złych warunków atmosferycznych i mgieł zalegających w wielu europejskich krajach samoloty albo nie startowały, albo nie były przyjmowane na niektórych lotniskach. Nasi łyżwiarze czekali na odlot do kraju prawie dwie doby. - To było oczywiście nużące i męczące - mówi Katarzyna Wójcicka. - Mam jednak wrażenie, że nie wpłynie to znacząco na naszą formę. Zakończyła się pierwsza część sezonu i krótki odpoczynek jest chyba wskazany. Najważniejsze będą jednak starty w drugiej części, a szczególnie w końcówce sezonu, gdy odbędą się mistrzostwa świata w Salt Lake City. Najwyższa forma ma przyjść właśnie na te zawody. - Dla mnie była to nowa, niespodziewana sytuacja - mówi Konrad Niedźwiedzki. - Może nawet lepiej, że oderwaliśmy się od tej pucharowej karuzeli. Może to oczekiwanie było i nużące, ale z drugiej strony pozwoliło mi oderwać się od myśli i stresu związanego z zawodami. Ta sytuacja na lotnisku pozwoliła mi poznać wielu ciekawych ludzi, nawiązać nowe kontakty. Poza tym oglądaliśmy zwycięstwo naszych siatkarzy z Rosją i to gdzie - w jaskini lwa. W naszym obozie co rusz wybuchały okrzyki radości po udanych zagraniach naszych zawodników. Nasi łyżwiarze wrócili do Zakopanego, do stolicy polskich sportów zimowych i oczywiście nie mogli trenować na lodzie, bo sztucznie mrożonego toru w Zakopanem nie ma. I co gorsze, wcale nie widać oznak rozpoczęcia jego budowy, tak pewnie zapowiadanej przez władze miasta i COS-u. Katarzyna Wójcicka i Konrad Niedźwiedzki zmuszeni są trenować "na sucho". Pierwszy trening po pucharowych startach odbyli w sali zapaśniczej. - Pojadę w najbliższy weekend do Tomaszowa Mazowieckiego na zawody Pucharu Polski, w których mam zamiar wystartować - mówi Konrad Niedźwiedzki. - Zobaczę, w jakiej formie są rywale przed zbliżającymi się mistrzostwami Polski. Katarzyna Wójcicka zrezygnowała ze startu w PP. - Muszę pojechać do rodzinnego Sanoka, żeby załatwić sprawy paszportowe. Niestety, moja obecność jest w tej kwestii nieodzowna. Potem udajemy się do Warszawy, aby przygotować się do mistrzostw Polski i Europy. Indywidualne osiągnięcia Wójcickiej i Niedźwiedzkiego są zadawalające, a jest jeszcze szansa na postęp. Wszak oboje to jeszcze młodzi łyżwiarze. Gorzej ma się sprawa z drużyną. Wprawdzie żeńska ekipa bez Wójcickiej zajęła w Berlinie 8. miejsce, ale przecież na tych zawodach w biegu drużynowym nie startowało wiele zespołów. - Nie jestem jeszcze zdecydowana, co do startu w drużynie - mówi Katarzyna Wójcicka. - Są jeszcze dwa starty przed mistrzostwami świata. Gdy dziewczyny tam się zakwalifikują, może je wesprę. Wszystko wyjaśni się w trakcie sezonu. Dla Niedźwiedzkiego 10. miejsce drużyny to rozczarowanie. - Obecnie mamy małe szanse na zakwalifikowanie się do mistrzostw świata. Mamy jeszcze dwa starty, może beze mnie drużyna poradzi sobie lepiej... - zastanawia się nasz najlepszy łyżwiarz. Warto przypomnieć, że w sezonie 2004/05 drużyna polskich panczenistów z Konradem Niedźwiedzkim wywalczyła 2. lokatę w klasyfikacji końcowej PŚ. Nasi najlepsi panczeniści dobrze radzą sobie w zawodach pucharowych, gorzej spisują się działacze związkowi w zabezpieczeniu im godnych warunków przygotowań i startów. - W naszej dyscyplinie pieniędzy dużych nie ma, ale przecież z czegoś musimy żyć. Naszym podstawowym dochodem są stypendia sportowe, a otrzymaliśmy je dopiero pod koniec października, po sześciu miesiącach. Ja już byłem bliski wyjazdu do Kanady - mówi Niedźwiedzki. - Przed podjęciem takiej decyzji powstrzymała mnie nominacja na trenera kadry mojego taty, Krzysztofa. Wszak wszystkie moje najważniejsze sukcesy zawdzięczam jemu. Jeszcze gorzej na sprawach finansowych ze związkiem wyszła Kasia. Za wyniki uzyskane na olimpiadzie otrzymała nagrody mniejsze, niż jej obiecano. Taka postawa działaczy nie jest motywująca. Katarzyna Wójcicka i Konrad Niedźwiedzki - dwójka młodych i perspektywicznych zawodników w sportach zimowych (a wielu takich nie ma) trenuje bardzo solidnie może polskiemu sportowi przysporzyć jeszcze wiele chwały, zasługuje zatem na bardziej życzliwe i poważniejsze traktowanie. Tekst i fot. (ZK), "Dziennik Polski" 2006-12-04
Autor: ea