Protest przeciw wielkiej kubaturze na Pardałówce
Treść
Na zakopiańskiej Pardałówce znów zawrzało. Mieszkańcy, którzy w zeszłym roku protestowali przeciw zasłaniającej niebo i góry wielkokubaturowej zabudowie dzielnicy rekreacyjnej, są oburzeni postawą władz powiatu i miasta. Regina Tokarz, skarbnik powiatu tatrzańskiego, jednocześnie dyrektor zakopiańskiego szpitala na Kamieńcu zamierza, ich zdaniem, na jednej z niedawno wykupionych działek postawić pięciopiętrowy dom na 12 mieszkań. - To bzdura! Żałuję, że broniłam szpitala dla górali, którzy teraz wzbraniają mi nawet zakupu działki! - powiedziała wczoraj dyrektor Tokarz.
- Mamy już dość! W Zakopanem zmieniły się w zeszłym roku władze - mieliśmy nadzieję, że coś to zmieni, a nie zmienia się nic. Dla nas jest nawet gorzej - twierdzą na Pardałówce. Dzielnica ta jest zabudowywana coraz bardziej przez wielkokubaturowe osiedla. Tym razem do białości rozgrzało okolicznych mieszkańców pismo, jakie otrzymali z Urzędu Miasta Zakopanego. Chodzi o zawiadomienie, że w dniu 27 lutego zostało wszczęte postępowanie administracyjne na wniosek złożony przez państwa Reginę i Ludwika Tokarz. Dyrektor Powiatowego Szpitala im. dr. Chałubińskiego na działce na Pardałówce zamierza wybudować budynek mieszkalny wielorodzinny. Zawiadomienie zostało podpisane przez wiceburmistrza Jana Gąsienicę Walczaka już 5 marca.
- Jestem w szoku na tak szybkie postępowanie. Jako architekt załatwiam wiele tego typu spraw urzędowych, szybkość wszczęcia postępowania w tym przypadku jest bulwersująca. Ja zawsze muszę swoje odczekać, tak jak i inni petenci - zaznacza Jan Karpiel Bułecka, przewodniczący Komisji Urbanistyki, Architektury i Planowania Przestrzennego Rady Miasta Zakopanego. Dodaje, że porażający jest ogrom pięciokondygnacyjnego budynku wobec sąsiednich obiektów. - To jest tylko projekt. Wraz z innymi architektami zasiadamy w miejskiej Komisji Urbanistyki i Architektury, przeglądamy projekty co większych obiektów, wznoszonych w naszym mieście. W przypadku Pardałówki już od kilku sezonów sprawa wygląda identycznie: w projekcie wszystko wygląda OK, a po pozytywnym zaopiniowaniu, realizowane są budowle o jedną, a nawet dwie kondygnacje wyższe, dłuższe, szersze - zaznacza zakopiański radny.
Nic dziwnego, że mieszkańcy Pardałówki oburzyli się, widząc dołączony do zawiadomienia projekt. W połowie marca Andrzej Ciułacz Mrowca, którego działka sąsiaduje z planowaną inwestycją, złożył w Urzędzie Miasta pismo, w którym nie wyraża zgody na odbiegający wysokością od otaczających obiektów budynek. - Brak jest określonej odległości od granicy mojej działki, brak drogi dojazdowej i miejsc postojowych, a elewacja jest za wysoka. Dlatego nie wyrażam zgody na budowę i dziwię się, że wobec tak istotnych braków wszczęto postępowanie - zaznacza Andrzej Ciułacz Mrowca. Mieszkańcy zorganizowali w środę spotkanie z władzami miasta i Stowarzyszeniem "Ojcowizna", na którym przedstawili swe obawy.
Dyrektor szpitala, niemile zaskoczona reakcją niedoszłych sąsiadów, przedstawia całą rzecz odmiennie. - Żadnej działki nie kupiłam, a mam jeszcze na tyle gustu i odpowiedzialności, by nie stawiać bloków na Pardałówce - mówi rozżalona Regina Tokarz. - Starosta zorganizował otwartą licytację na działkę Skarbu Państwa. W licytacji wzięło udział około 20 osób. Jeden pan wylicytował cenę na 850 tysięcy, a ja go przebiłam, dając o pięć tysięcy więcej - wyjaśnia Regina Tokarz. Dodaje, że zarzuty mieszkających na Pardałówce górali są jej zdaniem żenujące. - Jest pan już trzecią osobą pytającą mnie o tę działkę. A ja jeszcze nie wiem, czy będę remontować stary stojący na niej dom, czy go trzeba wyburzyć i postawić nowy obiekt. A nawet jak będę chciała postawić dom dla mnie i moich dzieci, to dlaczego moja córka, która studiowała turystykę, nie może prowadzić kwater na wynajem?! Dlatego dopiero wystąpiłam o warunki zabudowy! - tłumaczyła wczoraj podenerwowana skarbnik powiatu tatrzańskiego. W pewnym momencie w przypływie emocji stwierdziła, że skoro sąsiedzi postępują niczym pies ogrodnika, to ona wycofa się z wyników licytacji. - Ja mogę rozliczyć się w Urzędzie Skarbowym z każdej zarobionej przeze mnie złotówki. Wykazuję wszystkie dochody w zeznaniach rocznych. Czego nie można powiedzieć o sąsiadach. Pod moim adresem wysuwają zarzuty, a sami mają nielegalne domy, które wciąż rozbudowują. Skoro tak mnie traktują, to wycofuję się z licytacji i tyle mam na ten temat do powiedzenia.
Mieszkańcy Pardałówki oburzeni postawą osób publicznych, którym zawierzyli i na których oddawali swoje głosy, sprawę planowanej budowy przekazali Stowarzyszeniu na rzecz Obrony Pardałówki i Antałówki "Ojcowizna". - Chcę uspokoić mieszkańców. Rozmawiałam już z naczelnikiem Wydziału Urbanistyki i Architektury o tym projekcie. Zapewnił, że tak zaplanowana inwestycja nie dostanie warunków zabudowy - obiecuje Ewa Matuszewska, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Zakopanego.
(RAV)
Autor: ea