Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sanepid uspokaja

Treść

Każdego dnia do zakopiańskiego sanepidu dzwonią mieszkańcy Podhala, zgłaszając przypadki znalezienia martwych ptaków. Powiatowy inspektor sanitarny uspokaja, że nie można popadać w panikę i trzeba do problemu podchodzić racjonalnie.

Zakopiański sanepid otrzymał od głównego inspektora sanitarnego komunikat na temat sposobów postępowania w przypadku zagrożenia wirusem ptasiej grypy (H5N1). W najbliższych dniach trafi on do wszystkich ośrodków zdrowia powiatu tatrzańskiego, a więc do 4 szpitali, 29 ZOZ-ów i 61 gabinetów lekarskich. Główny inspektor sanitarny przestrzega przed zbliżaniem się do ptaków martwych lub sprawiających wrażenie chorych, dotykaniem ich i zabieraniem do domów. Dotyczy to zarówno dzikiego ptactwa, jak i drobiu hodowlanego.

- Codziennie odbieramy telefony ze zgłoszeniami o padniętych ptakach - przyznaje Adam Radko. - Rozmawiałem na ten temat z ornitologiem, który uświadomił mi, że każdego roku pada 10-15 procent populacji ptaków - kaczek, sikorek czy wron. Te ptaki muszą gdzieś leżeć. Oczywiście istnieje prawdopodobieństwo ptasiej grypy, bo ptaki są nosicielami wirusa, ale trzeba do tego podchodzić w sposób racjonalny.

Powiatowy inspektor sanitarny podkreśla, że w przeciwieństwie do bakterii wirusy potrzebują do przeżycia żywego organizmu i że w warunkach mrozu bardzo szybko giną. Ważny jest także wysoki stopień wirulencji, czyli ilość wirusów, które muszą się dostać do organizmu, żeby go zainfekować. W przypadku grypy wynosi on od 3 do 6 tysięcy, co oznacza, że nawet dotykając martwego ptaka, trudno się od niego zarazić.

- Od 1997 roku na całym świecie zanotowano zaledwie 180 przypadków zachorowania na ptasią grypę, z czego zmarły 92 osoby. Trudno porównywać tę chorobę z dżumą, gorączką krwotoczną czy malarią, które zabijają tysiące, a nawet miliony osób w skali roku - mówi Adam Radko, powiatowy inspektor sanitarny w Zakopanem. - W przypadku ptasiej grypy sprawa jest w znacznym stopniu rozdmuchana przez firmy farmaceutyczne. (KOV)

żródło: "Dziennik Polski" 2006-03-02

Autor: mj