Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spędzić w górach życie...

Treść

Przewodnicy tatrzańscy: Roman Szadkowski - Tatry, odkąd pamiętam, to moje podwórko - mówi Roman Szadkowski. - Tu się wychowałem i tu czuję się najlepiej. Od 30 lat pracuję i odpoczywam w górach. To moja radość - żyję tak jak lubię i nie muszę do mojego codziennego obcowania z górami dorabiać jakiejś specjalnej ideologii. Urodził się w 1953 r. w Toruniu. - Całkiem przypadkiem akurat tam - śmieje się. - W podróży. Rodzice zaraz po urodzeniu przywieźli mnie do domu, na Gronik. Wychował się pod reglami od najmłodszych lat, chodząc do Doliny Miętusiej czy Małej Łąki, bo te doliny miał tuż obok domu. W Zakopanem ukończył szkołę podstawową, a następnie Liceum Ogólnokształcące. Jeszcze w średniej szkole zaczął się wspinać. W 1971 r. po kursie wspinaczkowym na Hali Gąsienicowej zdobył Kartę Taternika. - Parę miesięcy po tym kursie - wspomina - uczestniczyłem już w szkoleniu ratowników. W 1972 r. zostałem kandydatem, a rok później złożyłem przysięgę ratownika Grupy Tatrzańskiej GOPR. Do 1974 r. pracowałem na Groniku, w ośrodku szkoleniowym dla pilotów, jako instruktor turystyki. Pracowałem tam w doborowym towarzystwie, bo instruktorami na Groniku byli wtedy m.in. Kazimierz Gąsienica Byrcyn, Józef Dziubla czy Wojtek Wawrytko. W 1974 r. - jak wtedy mówiono, został "powołany" i kolejne dwa lata odbywał służbę wojskową. Gdy w 1976 r. wrócił do domu i rozpoczął sezonową pracę w GOPR, zostając jednocześnie słuchaczem kursu przewodnickiego. Rok później uzyskał uprawnienia przewodnika tatrzańskiego. Przez kilka kolejnych lat pracował latem jako pełnodyspozycyjny przewodnik w Kole Przewodników Tatrzańskich, a zimą jako sezonowy ratownik. Wtedy też uzyskał uprawnienia instruktora narciarskiego PZN i przez parę zimowych sezonów uczył "na pólku" jazdy na nartach. Po ogłoszeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. przestał być, jak inni, zawodowym przewodnikiem KPT. Przez dwa lata dyżurował w GOPR-ze, dorabiając na robotach wysokościowych. W 1984 r. został etatowym, zawodowym ratownikiem Grupy Tatrzańskiej GOPR (miał już wtedy stopień instruktora ratownictwa) i jako ratownik pracuje do dzisiaj, obecnie w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Przez wiele lat wspinał się w Tatrach w towarzystwie znanych taterników m.in.: Krzysztofa Żurka, Bogusława Probulskiego i Macieja Pawlikowskiego. Po uzyskaniu stopnia instruktora alpinizmu szkolił przez kilka lat taterników w Betlejemce na Hali Gąsienicowej. Wspinał się też w tatrzańskich jaskiniach m.in. w: Wielkiej Śnieżnej, Ptasiej Studni i Wielkiej Litworowej. Przez wszystkie te lata podwyższał swoje górskie, zawodowe umiejętności: ukończył kurs ratowników płetwonurków (nurkował również w jaskiniach tatrzańskich), uzyskał stopień starszego instruktora ratownictwa i pierwszą klasę przewodnika tatrzańskiego. Kilkanaście lat temu zaczął uprawiać narciarską, wysokogórską turystykę i do dziś prowadzi zimą obozy i wycieczki narciarskie. Próbował i innych "górskich sportów" - na przykład lotów nad Tatrami na paralotniach. Turystycznie poznał kilka krajów europejskich m.in. Austrię, Grecję i kraje skandynawskie. Brał też udział w wyprawie zakopiańskich ratowników na Kaukaz. Gdy powstało Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich, został jego członkiem. - Nie starałem się jednak zdobywać uprawnień międzynarodowych - zaznacza. - Zawodowe uprawnienia tatrzańskie wystarczają mi w zupełności. Nie mam marzeń i ambicji, by prowadzić wycieczki w Alpach czy Himalajach. Od wielu lat zajmuje się fotografią górską, publikując galerie swoich autorskich zdjęć na stronie internetowej. -Przewodnicy i ratownicy to indywidualiści, ale jest wystarczająco dużo gór, starczy dla wszystkich, każdy może w nich znaleźć swoje miejsce. Ja robię to, co kocham: zawodowo, co dzień chodzę po górach i jeżdżę na nartach. A gdy chcę odpocząć, to... chodzę po górach i jeżdżę na nartach! Tego właśnie zawsze chciałem - spędzić w górach życie, nie szukając żadnej innej drogi! Tekst i fot. JERZY TAWŁOWICZ, "Dziennik Polski" 2006-10-26

Autor: ea