Stanisław Marusarz - człowiek jak fundament
Treść
Był najsłynniejszym narciarzem z rodziny Marusarzów. Reprezentował barwy SN PTT, a potem Centralnego Wojskowego Klubu Sportowewgo. Słynny "Dziadek" albo "Stani" był zdobywcą pierwszego medalu FIS dla polskich nart. Stanisław Marusarz urodził się 18 czerwca 1913 r. w Zakopanem. Był dla polskiego narciarstwa postacią niemal legendarną, łącznikiem między pokoleniem przedwojennych mistrzów a tym, które po II wojnie światowej ruszyło na narciarskie szlaki. Pierwsze skoki na nartach oddał jako kilkunastolatek na skoczni w Jaworzynce, potem były pierwsze "loty" na Krokwi, aż wreszcie w 1932 r. 19-letni zawodnik przypiął do swetra orzełka w czasie pierwszego startu olimpijskiego w Lake Placid w Stanach Zjednoczonych. Na zimowych igrzyskach startował czterokrotnie. W 1936 r. walczył jak równy z równym na olimpijskiej skoczni w Garmisch-Partenkirchen z najlepszymi Norwegami, Szwedami i Niemcami. Zajął wtedy 5. miejsce w skokach i 7. w kombinacji norweskiej. W 1938 r. w Lahti odniósł swój życiowy sukces, zdobywając 27 lutego 1937 r. tytuł wicemistrza świata w skokach narciarskich, choć tak naprawdę to zawody wygrał właśnie on. Należał mu się bowiem złoty medal za najdłuższe skoki w konkursie (dwa rekordy skoczni), jednak sędzia norweski dał tak wysokie noty za styl zawodnikowi z Norwegii Asbjoernowi Ruudowi, że ten wygrał z niewielką przewagą nad Marusarzem. Rok później 19 lutego Marusarz znowu znalazł się w światowej elicie, zajmując 5. miejsce w konkursie skoków na Krokwi w Zakopanem, na zakończenie zakopiańskiego FIS-u. W tym samym roku po niezwykłych oświadczynach, podczas których przekazał swojej przyszłej żonie kryształowy puchar - jedną ze swoich nagród sportowych, wypełniony okazałym bukietem kwiatów, ożenił się z Ireną z Jeziorskich. Lata wojny pokazały, jak wielkiego formatu był człowiekiem. Dawny mistrz skoków ruszył na kurierski szlak, chodząc przez Tatry na Węgry w kurniawy i zawieje. Schwytany przez Niemców, osadzony w celi śmierci w więzieniu na Montelupich w Krakowie, cały czas myślał o ucieczce. Wreszcie udało się, a skok oddany z okna celi na drugim piętrze wiezienia na Montelupich po latach nazwał jednym z najważniejszych w swoim życiu - był to skok po życie. Z Krakowa Marusarz dostał się do Zakopanego, a stamtąd na Węgry. Tam został rozpoznany przez jednego z działaczy Węgierskiego Związku Narciarskiego Gyulę Belloniego i zaczął pracę szkoleniową ze skoczkami węgierskimi. Zbudował dla nich dwie skocznie, w tym piękną "siedemdziesiątkę" w Borsafüred. Po wojnie powrócił na narciarskie szlaki, startował dwukrotnie w zimowych igrzyskach olimpijskich: w 1948 r. w St. Moritz w Szwajcarii i cztery lata później na "Holmenkollbakken" w Oslo. To "Stani" był sztandarowym polskich narciarzy na obydwu olimpiadach, wprowadzając w świat sportu kolejne pokolenia polskich narciarzy. Przedwojenny mistrz, który nadal znajdował się w wysokiej formie sportowej, był dla nich przewodnikiem i wzorem, niosąc łopoczącą na wietrze biało-czerwoną. Po raz piąty pojechał na igrzyska do Cortiny d'Ampezzo w 1956 r. Na skoczni "Trampolino d'Italia" otwierał olimpijski konkurs skoków. Po raz ostatni na mistrzostwach Polski przypiął skokówki w 1957 r. i był czwarty. Wtedy też zakończył karierę zawodniczą, ale nie przygodę ze sportem. Jeździł na zawody, doradzał, chętnie spotykał się z młodzieżą. Chyba nigdy nie zdążył się zestarzeć. Radość ze skoków czerpał nadal, sprawując opiekę nad Wielką Krokwią. - On ją gładził nartami, opiekował się dniem i nocą oraz przygotowywał do kolejnych zawodów. To było w jego przypadku najwyższe uwielbienie. On na niej mieszkał - powiedział kiedyś Franciszek Bachleda-Księdzularz, prezes klubu SN PTT. Marusarz przygotował Krokiew do kolejnych mistrzostw świata, rozegranych w lutym 1962 r. Któż, jak nie on, mógł dostąpić zaszczytu otwarcia zawodów. Wśród wiwatów ponad 100-tysięcznej widowni "Dziadek" pofrunął w skoku, otwierającym zawody na około 70 m. - Zupełnie nie jak "Dziadek", ale wnuczek! - powiedział mi Wojciech Fortuna. W 1966 r. otwierał skokiem konkursy w Garmisch-Partenkirchen i Innsbrucku w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Zmarł 29 października 1993 r. Dobry duch "Dziadka" nadal jest obecny w Zakopanem, na progu Wielkiej Krokwi. A póki na Wielkiej Krokwi im. Stanisława Marusarza są organizowane zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich, pamięć o skoczku, który był niekwestionowanym królem tej skoczni, stale w nas trwa. WOJCIECH SZATKOWSKI ŚRODA Z JUBILATEM W tym roku przypada jubileusz 100-lecia najstarszego istniejącego klubu narciarskiego w Polsce - SN PTT 1907 Zakopane. "Dziennik Polski" objął patronat medialny nad jubileuszowymi obchodami. W środy publikujemy artykuły, przybliżające historię i sylwetki działaczy oraz sportowców klubu - od czasów pionierskich aż po współczesne. "Dziennik Polski" 2007-11-07
Autor: wa