W górach ludzie stają się lepsi
Treść
- Góry są cały moim światem - mówi Irena Rubinowska. - Pokonać górę, pokonać siebie, własną słabość - wtedy ludzie czują się lepsi, szczęśliwsi, bliżsi tajemnicy istnienia. Często tam, wysoko spływają z nas nasze zmartwienia i kłopoty, więc... może góry są lekarstwem dla ludzkiej duszy?!
Urodziła się w Poroninie. - Matka pochodziła z Zakopanego, a ojciec, porucznik ułanów, ze Lwowa - wspomina. - Przed samą wojną rozpoczęła naukę w zakopiańskiej szkole powszechnej, ale z początkiem wojny rodzina musiała opuścić Zakopane. Czas okupacji przemieszkali w Kańczudze pod Przeworskiem. Gdy po wyzwoleniu wrócili w rodzinne strony, dokończyła naukę w szkole podstawowej. Ojciec, przedwojenny oficer, został na dwa lata osadzony w więzieniu. Te dwa lata spędziła w klasztorze Sióstr Bożej Miłości w Krakowie. Potem znów wróciła do Zakopanego i w 1951 r. zdała maturę w Liceum Ogólnokształcącym im. Oswalda Balzera. - Bardzo chciałam studiować - opowiada. - Marzyłam o filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale z powodu przeszłości ojca byłam na tzw. czarnej liście. Trzykrotnie zdawałam egzaminy i za każdym razem nie zostałam przyjęta.
Rozpoczęła pracę zawodową w zakopiańskim "Orbisie", a rok później w Funduszu Wczasów Pracowniczych. Gdy FWP dla swych pracowników zorganizował kurs przewodnicki (a był to kurs prowadzony przez najwybitniejszych znawców przewodnictwa, m.in. Zofię i Henryka Paryskich, Różę Drojecką i Kazimierza Dzióba), wzięła w nim udział, a w 1956 r. uzyskała uprawnienia przewodnika III klasy podhalańskiej. Przez kilka lat prowadziła wycieczki, ale po założeniu rodziny miała 10-letnią przerwę w przewodnickim życiu zawodowym. Wychowywała córkę i zajmowała się domem.
Do pracy wróciła na początku lat 70. Ukończyła wtedy kurs pilotów, a w 1972 r. powtórnie zapisała się na kurs przewodnicki. - Mogłam starać się o potwierdzenie uprawnień z 1956 r., ale prościej było ukończyć kurs i ponownie zdać egzaminy - wyjaśnia. Zaraz po uzyskaniu uprawnień została pełnodyspozycyjnym przewodnikiem w Kole Przewodników Tatrzańskich PTTK. Przez kolejne 11 lat prowadziła przede wszystkim wycieczki i obozy wysokogórskie, bo taka praca dawała jej najwięcej satysfakcji.
Od 1985 r. była etatowym przewodnikiem w kilku ośrodkach wypoczynkowych, m.in. w Panoramie, Starcie, Borucie, Rzemieślniku i Kolejarzu. Od 1974 r. społecznie pracuje w Zarządzie Oddziału PTTK w Komisji Turystyki Narciarskiej i Komisji Krajoznawczej. W 1980 r. została sekretarzem Zarządu Koła Przewodników Tatrzańskich i sekretarzem powstałej wtedy Komisji Przewodnictwa Tatrzańskiego, zrzeszającej wszystkie koła przewodnickie w Polsce. Pełniła te funkcje przez jedną kadencję. Pracując zawodowo i społecznie, wciąż podwyższała swoje kwalifikacje - zdobyła II klasę przewodnicką w 1977 r., a I klasę w 1982 r. Pod koniec lat 70. zdobyła też uprawnienia instruktora narciarskiego, przodownika Górskiej Odznaki Narciarskiej i instruktora przewodnictwa. Uczestniczyła w wielu wyprawach wysokogórskich, m.in. w Alpy, Dolomity, Himalaje i Kaukaz. Była na Musale (najwyższym szczycie w Bułgarii) oraz kilkakrotnie na Mont Blanc i Elbrusie. Za działalność zawodową i społeczną odznaczona Złotą Odznaką Przewodnicką. W 2000 r. została członkiem Stowarzyszenia Przewodników Tatrzańskich im. Klemensa Bachledy (dziś jest członkiem honorowym).
O przewodnictwie mówi: - Kocham ten zawód. Przewodnik może własną pasją zarazić prowadzonych przez siebie ludzi, przekazać część swojej wiedzy, górskiego doświadczenia, oddać innym kawałek tego, co w nim najlepsze...
Wciąż jest czynnym przewodnikiem i instruktorem narciarskim. Rok temu, wraz z grupą przyjaciół, swoje 70. urodziny świętowała na Gerlachu. W tym roku, w 50. rocznicę pracy przewodnickiej, chce wejść (po raz kolejny) na Mont Blanc. Wypada tylko pozazdrościć kondycji i życzyć jeszcze wielu wysokich szczytów.
Tekst i fot. JERZY TAWŁOWICZ
żródło: "Dziennik Polski" 2006-03-09
Autor: mj