Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wykartkowani

Treść

W szóstej kolejce rozgrywek V ligi beniaminek Watra Białka Tatrzańska zmierzyła się z innym debiutującym w tej lidze zespołem Barciczanką Barcice. Mecz w Białce Tatrzańskiej zakończył się po 72 minutach na skutek zdekompletowania drużyny gospodarzy. Wtedy Watra przegrywała już 0-2. To, że Watra przegrała zapewne po weryfikacji 0-3, nie jest najgorszym bilansem tego spotkania. Gorzej, że zespół Watry został zdziesiątkowany poprzez kartki, jakie jej zawodnicy otrzymali w tym meczu. Sędzia Wojciech Moskała z Wadowic pokazał białczańskim piłkarzom 4 żółte i aż 3 czerwone kartki. - Doprawdy trudno mi zrozumieć decyzje sędziego Moskały w tym meczu - mówi trener Watry Robert Ziętara. - Pokazanie czerwonych kartoników w tych sytuacjach uważam za nieuprawnione. Sam byłem sędzią i prowadziłem mecze w IV, zatem wyższej lidze i mogę coś autorytatywnie powiedzieć. Nie zwykłem wypowiadać się o zachowaniu moich byłych kolegów, ale w tym przypadku muszę odstąpić od tej zasady. Jeżeli już sędzia decydował się na pokazanie kartek, to mogłyby to być tylko żółte, bowiem przewinienia, o ile do nich doszło następowały w ferworze walki na trudnym, mokrym boisku. Z pewnością nie były to faule złośliwe, czy popełniane w sytuacjach, gdy groziła utrata bramki. Ponadto zdaniem naszego prezesa Andrzeja Rabiańskiego czerwona kartka dla niego to kompletna pomyłka, bo on jak twierdzi jako kapitan uspokajał wzburzonych kolegów po kartce dla Janka Gałdyna. Sędzia po prostu pomylił go z jego bratem Pawłem Rabiańskim. Nasz grający prezes zapowiedział, że będzie odwoływał się od decyzji sędziego. Jakkolwiek potoczyłyby się postępowania w sprawie tych czerwonych kartek, to nasza sytuacja kadrowa staje się tragiczna. W tej chwili cała nasza formacja pomocy przestała istnieć. O tym, że mecz miał kuriozalny przebieg, niechaj świadczy fakt, że w pewnym momencie nasz bramkarz przez 5 minut to prowadził piłkę po swoim polu karnym, a to żonglował i nikt nie kwapił się do gry ani my, ani nasi rywale. W końcu po dwu kontuzjach zostaliśmy zdekompletowani i sędzia zakończył to bulwersujące widowisko. Już w trakcie meczu rozmawialiśmy z naszymi rywalami z Barcic i oni potwierdzili, że sędzia Moskała tak samo potraktował ich w innym meczu. Obecny na spotkaniu obserwator Stanisław Dańda z Krakowa wprawdzie nie wypowiadał się o pracy arbitra ani nie wystawiał mu ocen, ale po jego minie zorientowałem się, że był postawą sędziego co najmniej zdegustowany. (ZK) "Dziennik Polski" 2007-09-12

Autor: wa