Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z certyfikatem na ratunek

Treść

Toro to owczarek niemiecki, Baster - border collie. Na treningu nie ma Skubiego, brata Bastera. Cała trójka to psy ratownicze Grupy Podhalańskiej GOPR.



Ratownicy Andrzej Górowski, opiekun Toro i Bastera, oraz Maciej Kopytek, przewodnik Skubiego, wrócili niedawno z Austrii, gdzie po zakończonych egzaminach otrzymali certyfikaty prestiżowej Internationale Rettungshunde Organization, która pod egidą ONZ zajmuje się organizowaniem i koordynowaniem szkoleń z użyciem psów ratowniczych.

Baster na polecenie opiekuna sprawnie i szybko wchodzi na stromą i wysoką drabinę, po czym spokojnie z niej schodzi. Toro na komendę przewodnika mknie szukać pozoranta w wąwozie.

W ciągu kilku sekund głośnym szczekaniem zawiadamia, że odnalazł człowieka. Teraz obydwa psy gonią ze swoimi zabawkami - nagrodami frisbee.

Goprowcy z Podhala - Andrzej Górowski i Maciej Kopytek - są pierwszymi osobami w Polsce posiadającymi uprawnienia do szkolenia psów ratowniczych w otwartym terenie oraz do prowadzenia poszukiwań w otwartym terenie z użyciem psów ratowniczych. Jest to umiejętność bardzo przydatna, szczególnie na terenie działania Grupy Podhalańskiej GOPR. Zabłądzenia i zaginięcia zdarzają się tu bardzo często, a ratownicy muszą przeszukiwać całe hektary, by odnaleźć zagubionego turystę. - Jeden odpowiednio wyszkolony pies jest bardziej skuteczny niż tyraliera 30 osób przeszukująca teren - mówi Mariusz Zaród, naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR. Baster, Skubi i Toro to 3-latki. Na koncie mają już kilkanaście akcji poszukiwawczych.

Szkolenie psa to wieloletnia, systematyczna praca przewodnika z czworonogiem. Świątek, piątek czy niedziela trening trzeba odbyć, chociaż... - Obserwuję moje psy i ich nastroje. Jeśli widzę, że coś jest nie tak, odpuszczam. Trening ma być dla psa dobrą zabawą - na tym opiera się całe szkolenie. Za dobrze wykonane zadanie - np. odnalezienie pozoranta - dostaje zabawkę. Na tej tzw. metodzie łupowej zbudowany jest cały zapał psa do szkolenia - tłumaczy Andrzej Górowski.

Gdy pies znajdzie pozoranta, nie odstępuje go na krok, dopóki nie dostanie od niego nagrody zabawki. Dzięki temu podczas prawdziwej akcji, gdy odszuka ofiarę, nie opuszcza jej, tylko głośno szczeka, dopóki nie przyjdzie przewodnik i nie nagrodzi go zabawką.

Andrzej Górowski szkoleniem psów zajmuje się od ponad 20 lat. Pierwsze doświadczenie zdobył w Ośrodku Tresury Psów Służbowych Wojsk Ochrony Pogranicza. Później zajął się sportem zaprzęgowym. Razem z wyszkolonymi przez siebie psami brał udział w zawodach psich zaprzęgów organizowanych w różnych zakątkach świata. Na wielu przecierał szlaki jako jedyny Polak - np. na mistrzostwach świata w USA, w rejonie Jeziora Michigan w 2001 roku, w czasie których 120 km pokonał w ciągu 6 godzin i 12 minut, zajmując 8 miejsce. Dwukrotnie startował - zdobywając dobre miejsca - w najtrudniejszym wyścigu psich zaprzęgów organizowanym w Europie - słynnym La Pirena, rozgrywanym w hiszpańskich i francuskich Pirenejach na dystansie 440 kilometrów. W czasie ekspedycji "Biegnący Wilk" na Mazurach w 2000 roku pokonał ze swoimi psami 600 km. Wielokrotnie wygrywał zawody rangi ogólnopolskiej (Puchar Polski, mistrzostwa Polski). W Grupie Podhalańskiej GOPR jest prekursorem w szkoleniu psów ratowniczych.

- Ten facet ma po prostu dar boży. Psy go kochają i zrobią dla niego wszystko - mówi Mariusz Zaród. Niedawno w ślady Andrzeja Górowskiego poszedł Maciej Kopytek, który zajął się szkoleniem Skubiego.

Toro, Baster i Skubi dzięki swoim umiejętnościom wykorzystywane są nie tylko w GOPR-rze. Pomagały także m.in. policji w poszukiwaniach zaginionego młodego mężczyzny w Ludźmierzu.

Tekst i fot. (AGN), "Dziennik Polski" 2007-05-04

Autor: ea