Z tęsknoty i pamięci
Treść
Dużym góralskim świętem i wzruszającym przeżyciem dla uczestników stały się posiady u "miastowych" górali z promocją najnowszego tomiku wierszy Zofii Bukowskiej "Kasyjanowej", czarnodunajczanki z urodzenia, poetki i obywatelki dwóch światów: "mijającego się" Podhala, który wciąż żyje w tęsknej pamięci, oraz góralskiej emigracji rzuconej w zgiełk wielomilionowego miasta za wielką wodą. Piątym "dzieckiem" mogła się tym samym pochwalić Podhalańska Oficyna Wydawnicza z siedzibą w Kościelisku, reaktywowana po śmierci Tadeusza Staicha i w nowym (społecznym) składzie wsławiona wydaniem tomików poezji Zofii Roj-Mrozickiej "Ukwalowanie z Panem Bogiem", Emila Kowalczyka "Mos ty serce orawskie?", Wandy Szado-Kudasikowej "Szuflada pełna wierszy" oraz grubej, bogato ilustrowanej książki Stanisławy Trebuni-Staszel "Śladami podhalańskiej mody". Wiersze, które znalazły się w tomiku Zofii Bukowskiej "Świat moich słów" przekazała Zofia Stojakowska-Staichowa - właśnie Podhalańskiej Oficynie, choć pożądliwie patrzyli na nie i inni wydawcy. Pomogła je zredagować, zrobiła korektę. Urodził się z tego tomik bardzo refleksyjny, pełen dojrzałej mądrości, utkany też z tęsknot do rodzinnej ziemi, z pejzaży, które wciąż tkwią pod powiekami, zakorzeniły się głęboko w sercu, wracają silne jak poryw halnego. O autorce - córce gazdowskiej, czarnodunajeckiej rodziny, z dziadkiem legionistą, uczestnikiem I wojny i ojcem - żołnierzem AK aresztowanym po wojnie przez UB, zmarłym w młodym wieku; działaczce znanej góralskiej Polonii, która wyjechała za ocean po stracie bliskich - opowiadała Stasia Trebunia-Staszel; wiersze czytała Małgorzata Karpiel. Tym łatwiej wpadają one w ucho, że pisane są językiem nieudziwnionym, szlachetnym, oszczędnie metaforyzowanym. Ładunek tęsknoty za Polską, "cieniem Tatr", krajobrazem, nutą, tańcem podhalańskiej krainy - przesądza o tym, że - jak powiedział redaktor tomiku Marcin Jagła: - Dobrze, by ten zbiorek dać młodym, którzy się gdzieś wybierają z Polski... Są to też wiersze o wyobcowaniu z wielkomiejskiego wiru, blichtru, zamętu, o pragnieniu powrotu, o chronieniu się ze wspomnieniami w "świecie słów". Byli na promocyjnych posiadach również goście specjalni - pani Hania Bulas - też czarnodunajczanka, przyjaciółka autorki, ta, która potrafiła powiedzieć "co mi tam...", wracając na rodzinny zagon, wraz z dziećmi z zespołu. Od wspomnień i ciepłych słów wilgły jej oczy. (ASZ) "Dziennik Polski" 2007-09-27
Autor: wa